poniedziałek, 6 maja 2013

IV Rajd na orientację "Orientuj się!"



Razem z synem postanowiliśmy spróbować szczęścia w rajdzie na orientację.
Rajd organizowany przez znajomych z Rowerowej Norki http://rno.rowerowanorka.pl/.

Wybieramy trasę pieszą, która ma liczyć ok. 7 km. Do wyboru jest jeszcze trasa dla rowerzystów o długości ok. 17 km.

Zarejestrowaliśmy się przez Internet więc w dniu startu zgłaszamy się do biura zawodów po odbiór pakietów startowych m.in.: numer i karta PK. Nam w oko wpadają wypasione plakietki KORNO, które od razu przyczepiamy w widocznych miejscach – małe a jak cieszy :-)

Przed rozpoczęciem rajdu, organizatorzy czyli Monika i Tomek prowadzą krótką acz treściwą prezentację nt. rajdów. W jej trakcie poznajemy kilka podstawowych terminów jak chodźmy co to jest punkt kontrolny, punkt stowarzyszony, lampion czy w końcu jakie są zasady punktacji, oznaczenia na mapie itp. Cenne wskazów, szczególnie dla nas nowicjuszy w tego typu zawodach.

Słuchając wykładu coraz bardziej się nakręcamy żeby już wystartować i móc zastosować poznane terminy i zasady w praktyce.

Pomimo fatalnej dość pogody na starcie zgłasza się sporo chętny do udziału w zawodach. W większości to osoby na rowerach, ale i nasze grupy są dość liczne, nasze czyli moja – mężczyzn i syna – kategoria junior.

Po zakończeniu wykładu dostajemy mapy i tutaj moje zaskoczenie, spodziewałem się jakiś kserówek biało-czarnych, a dostajemy wypasione kolorowe mapy – pełny profesjonalizmy !!!! Jak by to powiedział pewien znany kulturysta – NIE MA LIPY.

Na mapach zaznaczone 14 punktów kontrolnych. Wszystkie czternaście zaliczyć muszą rowerzyści. My mamy do zaliczenia tylko albo aż 7. Jak się potem okazało, po dotarciu już na metę, że zaliczenie tych siedmiu punktów w dobrym czasie mocno nas zmęczyło.

Po zapoznaniu się z mapami startujemy, mamy dokładnie dwie godziny czasu – taki limit ustalają organizatorzy.

Analizując mapę, stwierdzamy z synem, że obieramy kierunek szukania punktów kontrolnych zgodny z ruchem wskazówek zegara, jednak punkty położone najbliżej bazy postanawiamy zaliczać na końcu.
Okazuje się, że ten kierunek obrało mniej osób więc jest luźno i nie musimy lecieć w peletonie :-)
Tuż obok bazy rajdu, przy mostku mamy pierwszy punkt. Mieliśmy go robić na końcu ale jak już jest po drodze to spisujemy jego kod na karty kontrolne i lecimy dalej. Dawid nadaje rytm, ku mojemu zdziwieniu od razu szybko biegnie. Przed nami dwie dziewczyny – to ekipa Marsjanek. Są spory kawałek przed nami ale tym sposobem drugi punkt przy krzyżu łatwiej namierzamy.

Kolejne punkty są usytuowane w okolicach mola na Pogorii III. Wiem, że można tam dostać się polami, mocno oszczędzając na czasie. Marsjanki mają ten sam plan. Widzimy je w oddali przed nami. Czujemy, że będzie z nimi ostra walka, co mocno zagrzewa nas do boju J Przeprawiając się przez pola dziewczyny jednak przekombinowały. Zamiast trzymać się ścieżki chyba postanowił jeszcze bardziej skrócić trasę. Niestety trafiły na ogrodzenia terenów PKP, co je spowolniło, przez co w pewnym momencie je wyprzedziliśmy. I tak już zostało do końca J Przeprawa polami kosztuje mnie brodzenie w podmokłych terenach gdzie wody mam po kostki. Dawid ma kalosze więc jest w bardziej komfortowej sytuacji. Ale zabawę i tak mamy przednią. Jak już zalałem buty to potem nie omijałem żadnych kałuż, po prostu jak czołg T27 prosto do celu. Następne punkty idą dość sprawnie. Najpierw słupek na zakręcie rzeki, gdzie Dawid wykazuje się sokolim wzrokiem i z drugiego brzegu rzeki odczytuje kod punktu kontrolnego. Gdyby nie on to pewnie zaliczył bym przedzieranie się przez rzeczkę wpław – syn jednak oszczędził ojca :-)

Potem wieża na molo i lecimy do pomnika, który jest jednocześnie najdalej oddalonym punktem kontrolnym do zaliczenia. Po drodze mija nas, jak się okazało zwycięzca zawodów w kategorii pieszej mężczyzn. Oj, miał on ogromną przewagę nad nami. Jednak my lecimy dalej. Zaliczamy pomnik i wracamy już w okolice Zielonej, gdzie zostały nam do odszukania już tylko dwa punkty. Mocno ścinamy trasę polami, dzięki czemu zyskujemy kolejne cenne minuty. Po drodze rozbieramy się, jest nam gorąco, a chodzenie po podmokłych terenach dodatkowo wysysa z nas resztki energii.

Po drodze mijamy kolejnych zawodników rywalizujących na trasie pieszej. Jednak ku naszemu zdziwieniu nie zmierzają oni już w stronę bazy tylko biegną szukać słupka przy rzece. Widzimy jeszcze w oddali sylwetki osób w pośpiechu buszujących po krzakach :-)

Na Zielonej biegniemy do stawu. I tutaj trafiamy na punkt stowarzyszony (czyli zmyłkowy). Mamy kompas więc wiemy, który lampion jest właściwy (południowy). Potem fontanna i ostatni punkt kontrolny. Teraz z uśmiechem na twarzy lecimy do bazy. W bramie spotykamy jednego z zawodników, który ukończył już zawody. Krzyczy do nas, że właśnie biegniemy po podium J Stawiamy się w biurze zawodów. Monika sprawdza nasze karty i stwierdza, że wszystkie punkty są spisane poprawnie co wprawie nas w mały szał radości.

Okazało się, że przybyliśmy jako trzeci do bazy. Zaliczenie wszystkich punktów zajęło na 52 minut.

Do końca nie jesteśmy jednak pewni swoich miejsc i jak zostaniemy sklasyfikowani. W między czasie, czekając na przybycie wszystkich uczestników zawodów udajemy się na grila i pieczemy kiełbaski.

Potem już tylko ogłoszenie wyników no i nasza ogromna radość. Dawid wygrywa w kategorii junior a ja jestem w swojej kategorii trzeci. Dostajemy puchary i medale. Potem jeszcze losowanie upominków i wspólne pamiątkowe zdjęcia.

Jednym słowem – super impreza, świetna zabawa. Obiecujemy sobie, że to nie ostatnie nasze zawody na orientacje.


Poniżej zdjęcia wykonane przez organizatorów:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz