Przyszedł czas na prawdziwy sprawdzian w InO. Trasa piesza
zaplanowana na 50 km co zapowiadało kilka godzin spędzonych w terenie.
Zawody na trasie pieszej składały się z dwóch części –
prologu i trasy właściwej.
PROLOG
W tym etapie posługiwaliśmy się ortomapą. Do zaliczenia było
13 punktów, które były oddalone każdy od siebie w niewielkich odległościach na
terenie miasta Klucze. Etap przypominał trochę sprint więc czułem się tutaj jak
ryba w wodzie. Trasę rozplanowałem tak, by ostatnim punktem był punkt K, który
był dobrym miejscem wypadowym do ruszenia na trasę właściwą.
Punkty prologu zaliczyłem w godzinę. Na ostatnim punkcie
krótki odpoczynek, mały posiłek i ruszyłem w trasę.
Niestety tutaj wyszedł brak doświadczenia, małe przeoczenie
na mapie a co w efekcie wiązało się ze złym rozplanowaniem zaliczania punktów.
Idealnym było ruszenie na punkty 1 i 2. Niestety ja obrałem drogę na punkty 3 i
4 (znane z Jurajskiego Orientu) co w efekcie skończyło się tym, że na samym
końcu musiałem pokonać bardzo dużo drogi by dostać się i zaliczyć punkty 1 i 2.
Punkt 3 – Mogiła
Na punkt docieram dość szybko i bez problemów. Do tego
punktu idę na azymut. Trafiam na mogiłę idealnie, bez błądzenia.
Punkt 4 – Jaskinia
W okolice samego punktu dostaję się dość szybko i bez
problemów. Niestety znalezienie samej jaskini sprawia mi trochę kłopotów.
Błądzę po lesie. Wreszcie trafiam na punkt, jednak straciłem tutaj dobrych
kilkanaście minut.
Punkt 5 – zewnętrzna część muru
Z Lasek i jaskini trzeba było przebić się do Błędowa lasami
błędowskimi. Tutaj nie kombinuję. Docieram do utwardzonej drogi która wiedzie
bezpośrednio z Lasek do Błędowa. Dużą część tej trasy biegnę. W Błędowie
należało znaleźć cmentarz. Już w okolicach PK5 spotykam jednego z moich rywali
– Wojtka – jak się potem okazało walczyliśmy ze sobą, nasze czasy pokonania
trasy były bardzo podobne. Zamieniamy kilka uwag, każdy z nas ma w tej chwili
zaliczone po dwa punkty. Z tym, że Wojtek idzie w odwrotnym kierunku do mnie.
Punkt 6 – rondo
Do punktu 6 mam dość spory kawał drogi. Niestety kończy mi
się woda a po drodze nie trafiam na żaden sklep. Potem wchodzę w las i już
czułem, że lekko nie będzie. Bo do następnej cywilizacji są dwa punkty do
zaliczenia a wody już bardzo mało.
Po drodze spotykam kolegów poznanych na Jurajskim Oriencie.
Idą w odwrotnym kierunku niż ja. Ostatnio z Nimi przegrałem, teraz chcę się
zrewanżować. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Pozdrawiamy się nawzajem i idziemy w
swoją stronę.
Do punktu przedzieram się lasami, zahaczam o Pustynię
Błędowską – lekko się gubiąc w terenie. W końcu trafiam na rondko.
Punkt 7 – szlak
Zadanie wydawało się proste. Wejść na niebieski szlak
rowerowy, który miał mnie zaprowadzić do punktu. Niestety w pewnym momencie
szlak się urywa. Błądzę. Staram się ustawić azymut ale nie jest to proste bo
nie potrafię zorientować mapy i znaleźć jakiegoś punktu odniesienia. W końcu
natrafiam na idących z naprzeciwka dwóch zawodników. Też błądzą. Idą do punktu
na rondzie. Niestety stwierdzają, że tutaj nie ma żadnego niebieskiego szlaku.
Żegnamy się. Ruszam dalej. Jestem lekko zdezorientowany, tym bardziej dobiło
mnie, że szlaku niebieskiego nie ma. Jak w takim razie trafić na punkt. Nie mam
zorientowanej mapy. Nie mogę wyznaczyć azymutu. Zastanawiam się czy nie wrócić
do rondka i wtedy wyznaczyć azymut i ruszyć jeszcze raz. Biorę mapę, na
spokojnie analizuję sytuację. Postanawiam zaryzykować i jednak poszukać
niebieskiego szlaku, przecież na mapie jest, był też oznaczony na samym
początku przy rodzie. Idę na północ licząc, że natrafię na szlak. I jest !!!!
Ha ha nie jest ze mną tak źle. Do punktu docieram już bez problemów. Jest
usytuowany pod linią wysokiego napięcia – trafiony zatopiony !!!!
Punkt 8 – szlak
Z punktu 7 docieram znów do Kluczy. Muszę znaleźć sklep i
uzupełnić zasoby wody zanim ruszę na ósemkę. Jednak na sklep nie mogę trafić. Nie
ma nikogo w okolicy by się podpytać. Na szczęście nagle prawie wpadam na Maćka
(poznanego na Jurajskim Oriencie). Maciek staruje w innej kategorii. Witamy
się. I tutaj „Wodzionka” ratuje mi życie, wskazując drogę do sklepu. Już dawno
nie smakowała mi tak coca-cola. Wypijam małą butelkę na miejscu. Dokupuje
jeszcze wodę i przelewam do bukłaka. Zjadam Góralka i ruszam dalej. Do punktu
wiedzie prosta droga wzdłuż nieczynnych torów kolejowych. Punkt odnajduję bez
problemów.
Punkt 9 – kamieniołom
W okolice punkt trafiam dość szybko i sprawnie. Niestety nie
mogę odnaleźć samego punktu. W pewnym momencie byłem już bardzo blisko ale
przestrzeliłem. Punkt był bardzo dobrze zamaskowany. Wiele osób przy nim
błądziło. Trafiam na dwie ekipy rowerzystów z trasy rowerowej, wspólnie szukamy
punktu. Wreszcie natrafiam na niego i wołam resztę poszukiwaczy. Straciłem
tutaj dużo czasu, zdecydowanie za dużo.
Punkt 1 – szczyt / słup
I przyszedł czas na powrót do punktu 1. Niestety tutaj tracę
dużo czasu. Po drodze mijam najpierw Wojtka, chwilę rozmawiamy. Zastanawiam się
czy jestem w stanie go wyprzedzić. Potem spotykamy się z chłopakami. Wymieniamy
kilka uwag i lecę dalej. Liczę, że może uda się wszystkich wyprzedzić, więc ile
się dam to biegnę. W okolice jedynki docieram dość sprawnie, niestety potem
trochę błądzę po polach by wreszcie trafić na szczyt i słup gdzie był
usytuowany PK.
Punkt 2 – skałka
Z jedynki na dwójkę trasa była bardzo prosta. Szybko trafiam
na skałkę. Cały czas biegnę licząc, że wyprzedzę rywali. Z tego punktu wracam
do głównej drogi, która wiedzie już prosto do bazy. Niestety mam do pokonania
około czterech kilometrów. Biegnę cały czas. Biegnę poboczem, duży ruch
samochodowy, musze uważać. Wreszcie meta.
Na mecie jestem 9 z czasem 9 godzin i czterdzieści minut.
Okazuje się, że Wojtek jest przede mną. Brakło mi 13 minut by go pokonać. Za to
chłopaków jeszcze nie ma. Lecę pod prysznic. Potem zjadam posiłek. Rozmawiamy z
Wojtkiem dzieląc się wrażeniami. Wreszcie docierają chłopaki, prawie godzinę po
mnie. W dodatku nie znajdują jednego punktu. No to udał mi się rewanż za
porażkę z nimi na Jurajskim Oriencie. Jeszcze chwilę rozmawiamy, potem żegnam
się i ruszam do domu.